Języki i doświadczenia?Myślisz sobie "Doświadczenia? Po co? Co to ma wspólnego z językami? Zwykła strata czasu. Mam do zrealizowania podstawę programową, plany semestralne, harmonogram metody*". Tymczasem, doświadczenia fizyczne i chemiczne mogą iść w sukurs z wymaganiami edukacyjnymi. Dodatkowo, ucząc wiedzy o otaczającym świecie rozwijacie nie tylko umiejętności językowe ucznia, ale także jego wiedzę ogólną oraz wielorakie kompetencje (i w sumie inteligencje też, bo zapewne każdy o nich pomyślał czytając słowo "wielorakie"). *(niepotrzebne skreśl) CLIL - krótkie przypomnienieNie chcąc robić długiego wykładu, bo przy okazji Eduweek #5 każdy prawdopodobnie liczy na gotowe rozwiązania edukacyjne i materiały, a mnie się edukowania zachciewa, obiecuję podam Wam to podejście na złotej tacy. CLIL (czyli Content and Language Integrated Learning) to nic innego jak holistyczne podejście do nauki języka obcego jako nieoderwalnego elementu nauczania (dzieci, młodzieży i dorosłych też). Analizując artykuł Anny Parr-Modrzejewskiej i Weroniki Szybko-Sitarek dotyczący CLILu w "Języki Obce w Szkole" szybko zobaczycie, że to podejście ma wiele zalet, i o wiele mniej wad. Mianowicie: 1. ZALETY CLILu:
Jak zacząc? Odpowiedź jest prosta, na próbę, na początek polecam niezaawansowane małe dawki metody, czyli wplatanie w swoje zajęcia elementów wiedzy o świecie, takich jak np. zimowe doświadczenia. ZIMOWE DOŚWIADCZENIADzieci kochają śnieg, jest biały puszysty i fajnie się lepi z niego bałwanki. :) Dlaczego by w takim razie nie przenieść odrobiny zimy do klasy. W młodszych klasach szkoły podstawowej i w przedszkolach, oczywistym jest dekorowanie klasy "biały" wacianym puchem lub innymi ozdobami. Warto ten czas również poświęcić na przypomnienie lub nauczenie podstawowego słownictwa związanego z daną porą roku. Takie lekcje nie zaszkodzą też starszym klasom (jeśli jednak obawiacie się "straty" zajęć, przenieście je na czas zajęć dodatkowych lub zajęć przedświątecznych). Jeśli szukacie materiałów znajdziecie je m.in. u: Eweliny z Pomysły przy tablicy Ewy z Angielskie Bajanie (aż dwa linki - klikajcie w Angielskie i w Bajanie osobno) Agi z Ole Edu Kasi z made by kate No i oczywiście szukajcie w pozostałych wpisach z okazji Eduweek #5 na stronie www.edublogi.pl. A po wprowadzeniu słownictwa i tematyki zimowej, przychodzi czas na? NA EKSPERYMENTY! Dzieci kochają śnieg, ale jeszcze bardziej kochają SLIME. :) 1. SLIMOWY BAŁWANEK: Do stworzenia slimowego bałwanka, potrzebne będą następujące składniki: pianka do golenia, klej PVA, aktywator do slimów lub płyn do soczewek. Po kolei do dużej miski należy wlać klej, piankę do golenia, a potem po troszeczku aktywatora, ciągle mieszając aż do wyrobienia puszystej masy. Kiedy zacznie odchodzić od ścianek miski, dajemy dzieciom do wyrobienia kulki śnieżne i do ulepienia bałwanki. To strasznie przyjemne bawienie się taką puchatą kulką. Dzieci zobaczą też, że ich bałwanki wcale nie zostają w swoim kształcie zbyt długo. A może teraz czas na prawdziwą chemię? I prawdziwą fizykę. 2. SODOWY BAŁWANEK Ten eksperyment to prawdziwa efektowna chemia, która w dodatku nauczy Waszych uczniów o stanach skupienia, czyli chemia i fizyka w jednym. Potrzebne będą: soda oczyszczona, odrobina wody, brokat, przydadzą się też oczy (mogą być plastikowe lub wycięte z papieru), pomarańczowe noski, tak jakby marchewki, foliowe woreczki i ... ocet. Wiecie co robi soda i ocet? :) Do dzieła: - w misce mieszamy sodę, brokat i odrobinę wody, powstała masa plastyczna jest przyjemna w dotyku i według dzieci może przypominać mokry śnieg, - dzieci formują z sody kulki (to będą nasze bałwanki), wkładają kulki do woreczków plastikowych, ozdabiają wcześniej (lub już w woreczku) oczkami i noskami, - następnie bałwanki muszą zostać zamrożone, trzeba włożyć je do zamrażalnika. Jeśli w Waszej szkole nie ma zamrażalki możecie wsadzić je do lodówki turystycznej i tak też na drugi czy kolejny dzień przytransportować z powrotem. - kolejnego dnia czas na wprowadzenie stanów skupienia: 'solid, liquid, gas' oraz procesów 'solidification, meltdown, evaporation', wszystkie te procesy oraz stany skupienia dzieci, zobaczą, usłyszą a nawet poczują :) (na wszelki wypadek otwórzcie okna).
UWAGA! Rozpuszczony bałwanek ma wyraźny octowy zapach (który jest wynikiem reakcji chemicznej: ocet + soda = octan sodu), otwarte okna mile widziane. A co jeszcze można zrobić z sody i octu? Może wulkan? 3. WULKAN. Jest to jeden z najefektowniejszych eksperymentów, który można wykonać w różnych warunkach i na różne okazje: na zimę, na wiosnę, na różnego rodzaju lekcje okolicznościowe, tak jak prezentuje to Magda Malinowska na swoim fanpage'u Little Star. Najprostszym sposobem, aby zrobić zimowy wulkan jest wykorzystanie prostych materiałów i połączenie sody i octu. Potrzebujemy:
Na talerzyku należy ustawić kubek lub szklankę, trzeba owinąć wszystko szczelnie folią aluminiową, robiąc u góry otwór. Następnie, uczniowie malują farbami na biało cały wulkan lub tylko górę, tak aby przypominał zaśnieżony szczyt. Wulkan trzeba zostawić na jakiś czas do wyschnięcia. Kiedy wulkan schnie, można nauczyć się dzieci czegoś więcej niż tylko reakcji kwasu i zasady, dobrze jest wprowadzić temat wulkanów np. najwyższy szczyt w Afryce czyli Kilimandżaro (szczyt jest pozostałością po wulkanie, warto również jako ciekawostkę powiedzieć uczniom że szczyty górskie o dużych wysokościach pokryte są pokrywą śnieżną nawet kiedy znajdują się w tak gorących krajach jak Tanzania). Innym ciekawym wulkanem jest Teide, czynny wulkan znajdujący się na Teneryfie. Lekcje o wulkanach zawsze są ciekawe. Zobaczcie sami: Jedna z takich lekcji znajduje się w dobrze znanym mi podręczniku, czy jesteście w stanie zgadnąć którym? (Odpowiedź wraz z filmikiem na poziomie elementary znajdziecie o tu).
Jeśli farba już wyschła, można przystąpić do WYBUCHU!!! Kiedy uczymy młodsze dzieci najlepiej jest ustalić sobie jakiś okrzyk lub komendę, która spowoduje wybuch na przykład: "Blow Up" Wsypujemy przez otwór sodę, a następnie... Ready, steady, 3, 2, 1, 0... BLOW UP! Nalewamy do środka octu. Po kilku sekundach lawa zacznie się wylewać na wulkan. Dla lepszego efektu do sody czerwonej farby klub czerwonego barwnika spożywczego. (Wkrótce wrzucę zdjęcia z realizacji tych doświadczeń, jednak jakiś chochlik uniemożliwia mi zrobienie tego od razu, bo automatycznie znika treść wpisu - bądźcie czujni!) Więcej pomysłów lub zmodyfikowane pierwotne wersje przedstawionych doświadczenie znajdziecie na blogu Little Bin for Little Hands, z którego ja również często korzystam. Życzę wam miłej zabawy! Koniecznie wpadajcie po więcej postów do pozostałych blogerów edublogów biorących udział w akcji Eduweek #5.
0 Komentarze
#metodyka nauczanie maluchówW ostatnich tygodniach podniosła się po raz wtóry gorąca dyskusja na temat nauczania małych dzieci. Temat ten powraca co jakiś czas jak bumerang, przynosząc kolejne nowe głosy lub rewelacje ze świata ELT, ale także i środowiska nauki. Moje zdanie jest jednoznaczne, zgadniecie jakie? Z pełną świadomością swojej opinii uważam, że naukę dzieci dobrze jest rozpocząć pod koniec okresu zwanego wczesnym dzieciństwem, czyli w okolicach lat 3, więc pozwólcie, że opinię tę uzasadnię Wam pokrótce w dalszych częściach wpisu. PUNKT widzenia neuronaukiZaczynając od punktu widzenia neurodydaktyki, choć nie jestem specjalistką, a jedynie pasjonatką tematu, okres od urodzenia do średniego dzieciństwa to czas wzmożonej pracy mózgu. Dziecko w pierwszych latach życia, mimo takiej samej wielomiliardowej liczby neuronów jak każdy z nas dorosłych, tworzy o wiele więcej synaps, to jest ok. 500 tysięcy na sekundę. Dla podkreślenia wagi tej liczby napiszę to jeszcze raz w przeliczeniu na minutę, więc jest to (UWAGA!): 3,E7 według mojego kalkulatora :), czyli innymi słowy 30 milionów. Czym jest synapsa? Jak się tworzy i do czego służy? Językiem prostym i bardzo dostępnym na pytanie odpowiada ten artykuł, a językiem quasi-naukowym filmik Khan Academy. Dziecko tworzy ok. 30 milionów połączeń synaptycznych na minutę, czyli jego mózg pracuje z prędkością jaką mózg geniusza pracuje w stanie wzmożonej pracy nad jakąś niezwykle ważną ideą. Nie wykorzystanie tego potencjału byłoby, mówiąc krótko, ogromnym błędem, bo "czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał", a "czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci". Według artykułu na stronie www.egaga.pl w korze mózgowej noworodka na jeden neuron przypada 2,5 tys. synaps, u trzylatka – 15 tys. Potem ta liczba spada o połowę. Przedstawioną teorie potwierdzają również źródła naukowe, np. Cozolino, L.J.: "Neuronauka w psychoterapii", 2002, czy Grzywniak, C.: "Podstawy neurobiologii w uczeniu się u dzieci młodszych", 2011. Co więcej, udowodniono, że około 50% naszej zdolności uczenia się rozwija się do czwartego roku życia (wydłużając o rok czas podany przez egaga), kolejne 30% tej zdolności rozwija się przed ukończeniem lat ośmiu, a kiedy dziecko kończy dziesiąty rok życia większość dendrytów (nośników informacji pomiędzy neuronami), które nie wytworzyły połączeń obumiera. Ta wzmożona synaptogeneza pojawia się falami w tzw. okresach wrażliwych, lub sensytywnych, trwających od okresu prenatalnego do 20-tego roku życia, z czego złoty wiek rozwojowy kończy się około lat 12. W tym czasie dziecko chłonie wszystko, co mu podamy, dosłownie jak gąbka. Punkt widzenia metodykiZ punktu widzenia metodyki nauczania języków obcych, wiek dziecięcy również jest wiekiem jak najbardziej stworzonym, aby naukę języka rozpocząć, o ile rozpoczęta i prowadzona jest ona w sposób dostosowany do rozwoju dziecka. W poście o preferencjach poszczególnych grup wiekowych zawarłam istotne charakterystyki poszczególnych grup wraz z czynnikami, które je motywują, co możecie przeczytać o tu (charakterystyka grup) lub tu (motywacja). Gdyby tak nie było, nie powstawałaby gałąź metodyki nazywana metodyką nauczania dzieci, która skupia się typowo nad dostosowaniem metod nauczania do możliwości maluchów. Przykładem publikacji o tej tematyce, jednym z czołowych podręczników, z których korzystają studenci filologii obcych o specjalności nauczanie jest Pamuła, M.: "Metodyka nauczania języków obcych w kształceniu zintegrowanym", 2009. Dorośli często przekładają swoje założenia dotyczące nauki języka obcego na kształt nauczania dzieci. Chcą by ich pociechy mówiły pełnymi zdaniami już po trzecich zajęciach, a w wieku lat 8 czy 9 były na poziomie przynajmniej A2. Gdy tak nie jest, czują się zawiedzeni, nie rozumiejąc procesu jakim jest uczenie się dziecka w tym wieku. Świetnym materiałem, który obala najczęstsze mity o tym, jak dzieci uczą się języków obcych jest artykuł Anity Dybowskiej o tożsamym tytule w portalu Juniorowo.pl. W tym temacie polecam również obejrzenie wywiadu udzielonego DDTVN przez moją serdeczną koleżankę Kasię Dołhun. Możecie też przeczytać wywiad ze mną na blogu ChitChat & Cat Angielski Online. Też bywam celebrytą ;) Metody - czym się różnią?Obecnie na rynku ELT metod nauczania dzieci jest tak wiele, jak wiele jest szkół franczyzowych, a nawet powiedziałabym, jak wiele jest szkół językowych. Z tej prostej przyczyny, że każda z nich promuje swoją "unikalną" metodę. Czy są one rzeczywiście unikalne? Ciężko stwierdzić, każda z nich ma swoją specyfikę i różne odmienne techniki pracy, lecz zazwyczaj opiera się na tych samych, starych, dobrych sprawdzonych metodach nauczania dzieci, czyli na muzyce, polisensoryce i nauce w twórczej atmosferze wolnej od stresu, bądź też atmosferze pewnego rodzaju zabawy. Celowym moim zabiegiem jest nie zastosowanie tutaj sformułowania "nauka przez zabawę", w odniesieniu do nauczania dzieci, jako, że jestem zwolennikiem zasady, że zabawa to czas swobody i kreatywnej nudy, bardziej niż nauki, choć wiemy, że dziecko uczy się czegoś nowego w każdej sekundzie swojego życia, nawet robiąc WIELKIE NIC. Uważam, że prawdziwie genialnym jest kiedy metody i techniki pracy bazują na podejściach pedagogicznych wielkich pedagogów, takich jak Janusz Korczak, Maria Grzegorzewska, Maria Montessori, czy Celestin Freinet. Jedną z takich metod jest znana nauczycielom wychowania przedszkolnego i wczesnoszkolnego Metoda Dobrego Startu ® prof.dr. hab. Marty Bogdanowicz przeniesiona w realia nauczania języka angielskiego, dzięki wspaniałym współautorkom dr Katarzynie Bogdanowicz (córce Pani profesor) i dr Marcie Łockiewicz. Recenzję metody przedstawiam poniżej. ↓ METODA „The Good Start Method For English” - krótka recenzja :)Kiedy nauczyciel, świeżo po studiach lub z doświadczeniem w pracy szkolnej, staje przed wyzwaniem prowadzenia zajęć z grupą przedszkolaków, istnieją zazwyczaj dwa scenariusze: ucieknie z krzykiem przerażenia lub pokocha swoją pracę. :) Moim zdaniem, w obu przypadkach narzędziami klęski lub sukcesu stają się dobór technik pracy i metod, a także nasza wiedza o grupie wiekowej, którą będziemy uczyć. Przedstawiona mi „The Good Start Method For English” (GSM) – „Metoda Dobrego Startu®” we wspomaganiu rozwoju uczenia się dzieci rozpoczynających naukę języka angielskiego autorstwa prof. dr. hab. M. Bogdanowicz, dr Katarzyny M. Bogdanowicz i dr M. Łockiewicz daje mocne i silne fundamenty dla każdego nauczyciela. Podręcznik nauczycielski ze scenariuszami zajęć to dosłowna encyklopedia wiedzy metodycznej, dzięki której nauczyciel nigdy nie będzie się czuł zagubiony w gąszczu teorii i trendów dydaktycznych. Podręcznik metodyczny "The Good Start Method For English" polecam z całego serca wszystkim studentom filologii angielskiej, i nie tylko angielskiej przygotowujących się do obrony pracy licencjackiej lub magisterskiej, szczególnie w trakcie pisania pracy, bo jest dosłowne kompendium wiedzy pedagogicznej i wiedzy o rozwoju dziecka w wieku 5-6 lat. Do „The Good Start Method For English” najbardziej przekonuje mnie fakt, że jest ona przemyślana w każdym stopniu, ma podwaliny psychologiczne, pedagogiczne i empiryczne dowody skuteczności swojego podejścia. Co więcej, program nauki języka angielskiego bazuje na znanej i docenianej przez nauczycieli „Metodzie Dobrego Startu®”, więc jest niczym innym, jak naturalną kontynuacją jej założeń. Rozwijanie podstawowych funkcji poznawczych i motorycznych, połączone z wielozmysłowym nauczaniem daje dziecku możliwość holistycznego rozwoju. Umiejętności językowe w naturalny sposób łączą się z nauką o otaczającym świecie. Niezwykle ważnymi również są aspekty profilaktyczno-terapeutyczne, diagnostyczne i psychopedagogiczne „The Good Start Method For English”. Dzięki nim nie wyklucza się z zajęć językowych dzieci z zaburzeniami rozwojowymi, wręcz przeciwnie, GSM zapewnia im wsparcie korekcyjne. Ustrukturyzowana forma zajęć daje dziecku tak ważne dla wieku przedszkolnego poczucie bezpieczeństwa. Gry i zabawy językowe, praca z muzyką, rytmem i rymem, zabawa z dźwiękami i materiałem werbalnym, nie tylko rozwijają język i mowę, ale jak żadna inna metoda na rynku ELT, przygotowują do dalszej, bardziej złożonej edukacji językowej. Połączenie aktywności rozwijających motorykę małą i dużą z koordynacją wzrokowo-słuchową wykorzystuje naturalny potencjał dziecka i jego dosłowny „pęd” do wiedzy. Co więcej, niepowtarzalne materiały wizualne na pewno wyróżnią każdą placówkę wdrażającą „The Good Start Method For English”, karty z kształtami są gwarancją unikalności oraz głębokiego przetwarzania informacji językowych, a pozostałe komponenty obudowy metodycznej ułatwią nauczycielowi pracę, a dzieci zachęcą do aktywności w czasie zajęć. Dodatkowo, rodzice przedszkolaków z pewnością również będą mogli z nich skorzystać, pracując indywidualnie z dziećmi w swoich domach. |
W sieciArchiwa
Luty 2022
Kategorie
Wszystkie
|
Home |
Teacher Trainer Blog |
O mnie |
Kontakt |
Moje CV |