Jedyna słuszna opcja
Różne metody i podejścia do nauczania języków obcych mają różne zalecenia dotyczące stosowania języka ojczystego (L1) na zajęciach językowych. Na pytanie używać, nie używać, nie ma jednej słusznej odpowiedzi. Dlatego trzeba zadać inne: jak używać języka ojczystego na lekcji?
Moim zdaniem, jak najmniej. Skąd to zdanie? Jeśli mamy nauczyć dzieci i młodzież języka obcego, jak inaczej zrobić to mamy niż uczyć je w języku docelowym (L2). To jest możliwe i w dodatku jest słuszne. Pozwala na osłuchanie z językiem w naturalnym i bezpiecznym dla uczniów środowisku. Więc zacznijmy od początku. przygotowanie Gruntu
Aby przejść suchą nogą przez morze problemów i oporów, należy się dobrze przygotować. Przed pierwszymi zajęciami sugeruję przygotować dla każdego ucznia informację, którą przekaże rodzicom.
Pisałam o tym na swoim fanpage'u Karolina Kępska Teacher Trainer. Choć nie wszyscy się ze mną zgodzili, moim zdaniem to ważne. Taka krótka notatka daje uczniom i ich rodzicom poczucie bezpieczeństwa, a nam ochronę naszych przekonań co do używania języka obcego cały czas na swoich zajęciach.
Słownictwo i struktury nauczyciela
Skoro już oczywistym jest, że należy używać języka obcego od najmłodszych grup, powstaje pytanie jak to robić? Jakich słów, jakich struktur i form używać, aby język brzmiał naturalnie, ale był dla ucznia na każdym poziomie zaawansowania zrozumiały?
Jeśli chcemy, by nasi uczniowie mówili, myśleli i nie bali się używania języka, musimy pamiętać o autentyczności. Prawdziwy anglista nie prowadzi lekcji angielskiego po polsku. W innym przypadku przestaje być prawdziwy, a brak autorytetu często, szczególnie u starszych uczniów, kończy się zupełnym brakiem motywacji do nauki. Jeśli nie czujesz się kompetentny, by prowadzić w nauczanym języku całych zajęć, boisz się żywego języka, naucz się do perfekcji sformułowań używanych organizacyjnie w klasie. Komorowska (2002: 67) podkreśla, że szczególnie ważne jest używanie języka obcego w sytuacjach organizacyjnych w czasie zajęć, ponieważ to te sytuacje stanowią o tym, w jakim naprawdę języku odbywa się prowadzona przez nas lekcja. Jeśli Twój język nie jest jeszcze, bądź już, perfekcyjny zapewnij uczniom jak najczęstszy kontakt z językiem, puszczając podcasty, filmy, piosenki, i teksty z podręcznika. Sam jednak w domu ćwicz mówienie nagłos, prowadź próbne lekcje w domu, mów do wszystkiego wokół Ciebie, by nabrać wprawy i naturalności. Zanurzenie w języku docelowym jest dla ucznia i nauczyciela najważniejsze. Idealne do ćwiczenia języka i wymowy wydają się być TED Talks, możesz wybrać swoje ulubione przemówienie, nauczyć się go, wygłosić, nagrać, a następnie porównać z oryginałem. Wzmocni to w Tobie pewność siebie, nauczy też przemawiania do dużej publiczności, nigdy nie wiadomo kiedy i gdzie może Ci się przydać, a może zainspiruje Cię nawet do swojej przemowy. Moje marzenie TEDx jeszcze przede mną, ale miałam już swoje pierwsze małe próby na Zlocie Anglistów (GrupyNauczyciele Angielskiego). Zobaczcie! wilk syty, owca cała
Mimo, że sama jestem zwolenniczką używania na lekcjach języka docelowego z wiadomych dla ucznia względów, takich, jak choćby imersja językowa i możliwość osłuchania się z językiem, są uczniowie, którym pomoc w postaci języka polskiego może ułatwić przejście przez niewidzialną barierę językową.
BARIERA JĘZYKOWA - według słownika języka polskiego PWN, bariera językowa to inaczej trudności w porozumiewaniu się związane z nieznajomością obcego języka.
Z punktu widzenia dydaktyki nauczania języków obcych istnieje wiele inhibitorów hamujących rozwój językowy osób uczących się, z brakiem odpowiedniego zasobu słownictwa i z nieznajomością gramatyki na czele. Na niższych poziomach językowych uczniowie nie potrafią wyszukiwać w pamięci odpowiednich słów, tworzyć wyrażeń ani zdań tak szybko jakby chcieli. W wyniku stresu w ich głowach tworzy się coś więcej niż bariera, tworzy się blokada językowa. Aby jej zapobiec, należy przestać kurczowo trzymać się swoich przekonań dydaktycznych, nawet jeśli wierzymy w ich wielką skuteczność, bo nic nie uda nam się zdziałać kosztem potrzeb ucznia. Na niższych poziomach znajomości języka bywa, że o wiele łatwiej jest uczącym się czasami tłumaczyć sobie gotowe sformułowania, stąd sukces wielu wydawnictw opierających się na tej metodzie.
Jak zatem pogodzić nowoczesną metodykę nauczania języków obcych ze skostniałą, tradycyjną metodą gramatyczno-tłumaczeniową, aby nie wylać ucznia z kąpielą?
Odpowiedź jest dość prosta: przetwarzanie. Przetwarzajmy, przetwarzajmy, przetwarzajmy ile się da i co się da. Niekoniecznie oznacza to tłumaczenia tekstów zdanie po zdaniu, chociaż jeśli ma to komuś pomóc, to czemu nie. Aby naszym uczniom nie zabrakło języka w chwili, gdy będą go potrzebować najbardziej w mojej praktyce stosuję następujące triki: 1. Nie znasz słowa? Opowiedz o nim. Warto uczyć uczniów od najniższych poziomów zaawansowania definicji w języku obcym. Niech opisują poznane słowa, choćby najprostszymi zdaniami na miarę swoich umiejętności. Opis konia na początku drogi z językiem będzie bardzo prosty, np. „a horse – a brown animal, people like riding horses”, z czasem urośnie, wejdą nowe słowa: ssak, nieparzystokopytny, udomowiony, grzywa, etc., które wzbogacą przekaz lub przydadzą się w innej chwili, np. a horse – a domesticated odd-toed mammal, its male is called a stallion, a female is called a mare and its young is called a foal, horses’ characteristic features are horse bangs and long beautiful tails. 2. Streszczaj się. Mediacją, która polega na przetwarzaniu w obrębie tego samego lub dwóch języków, jest np. streszczanie filmów, nagrań audio, podcastów lub tekstów czytanych. Pisanie streszczeń i podsumowań jest niezwykle ważne w nauce języków. Po pierwsze, uczy wyrażania się w sposób jasny, precyzyjny i prosty. Streszczenie to skondensowana treściowo wypowiedź, trzeba zawrzeć w niej wszystko, co ważne i istotne. Jest to krótka wypowiedź powstała na bazie innego tekstu w wyniku zastosowania metody skrótu, parafrazy czy uogólnienia (Wolański 2003: 341–342), zawierająca jednak wszystkie elementy streszczanej wypowiedzi. Po drugie, jeśli nauczysz uczniów podsumowywać wypowiedzi łatwiej im będzie później formułować opinie i myśli, które są podstawową umiejętnością, szczególnie w językowej sytuacji kryzysowej. 3.Ucz słówek i zwrotów. Zapewne zabrzmi to jak banał lub wyświechtany frazes, ale naprawdę tylko systematyczna nauka jest w stanie zapobiec kryzysowi językowemu. Według krzywej zapominania Ebbinghausa, jeśli nie zrobimy powtórki w ciągu jednego dnia 50% tego, co się nauczyliśmy umknie nam z głowy. Po trzech dniach stracimy 70% wiedzy, a po tygodniu zapomnimy prawie wszystko. Jednak, jeśli będziemy powtarzać regularnie i codziennie, choćby jedno słówko dziennie, po tygodniu będziemy znać 7 wyrazów i wyrażeń, po czterech tygodniach 28, po roku 365. Z takim zasobem żadna sytuacja kryzysowa nie wydaje się straszna. 4. Naucz myśleć po angielsku. Nawet na niższym poziomie biegłości językowej wspieraj uczniów w myśleniu w języku obcym. Niech układają w głowach zdania, najpierw najprostsze, daj im czas pomyśleć na zajęciach w myśl strategii THINK – PAIR – SHARE.
Jeśli uczniom pomaga układanie prostych wypowiedzi w głowie w języku ojczystym, a następnie tłumaczenie ich, nie zakazuj im, może jest im łatwiej, jest to dla nich pewnego rodzaju wsparcie i rusztowanie, po którym mogą bezpiecznie wspinać się w górę. niedaleko pada jabłko od jabłoni
Niezależnie od stanowiska, jakie przyjmujemy wobec używania języka ojczystego przez uczniów, jeśli chcemy aby w klasie i poza nią używali języka obcego jak najczęściej i jak najlepiej, my sami jako nauczyciele używajmy języka w klasie z częstotliwością jak największą. Nie wybierajmy najłatwiejszej z dróg. Zachęcaj uczniów do podejmowania prób samodzielnego konstruowania myśli bezpośrednio w języku obcym i nie zapominaj też o sobie. Mów, pisz i myśl w języku, którego chcesz nauczyć swoich uczniów. To jedyna droga do sukcesu!
Źródła: Komorowska, H.: (2002) Metodyka Nauczania języków obcych, Warszawa, wyd. Fraszka Edukacyjna, str. 67. Wolański A.: (2003) Streszczenie jako ponadgatunkowa forma przetwarzania komunikatu, [w:] „Praktyczna stylistyka nie tylko dla polonistów”, red. E. Bańkowska, A. Mikołajczuk, Warszawa, str. 341-342.
4 Komentarze
#metodyka nauczanie maluchówW ostatnich tygodniach podniosła się po raz wtóry gorąca dyskusja na temat nauczania małych dzieci. Temat ten powraca co jakiś czas jak bumerang, przynosząc kolejne nowe głosy lub rewelacje ze świata ELT, ale także i środowiska nauki. Moje zdanie jest jednoznaczne, zgadniecie jakie? Z pełną świadomością swojej opinii uważam, że naukę dzieci dobrze jest rozpocząć pod koniec okresu zwanego wczesnym dzieciństwem, czyli w okolicach lat 3, więc pozwólcie, że opinię tę uzasadnię Wam pokrótce w dalszych częściach wpisu. PUNKT widzenia neuronaukiZaczynając od punktu widzenia neurodydaktyki, choć nie jestem specjalistką, a jedynie pasjonatką tematu, okres od urodzenia do średniego dzieciństwa to czas wzmożonej pracy mózgu. Dziecko w pierwszych latach życia, mimo takiej samej wielomiliardowej liczby neuronów jak każdy z nas dorosłych, tworzy o wiele więcej synaps, to jest ok. 500 tysięcy na sekundę. Dla podkreślenia wagi tej liczby napiszę to jeszcze raz w przeliczeniu na minutę, więc jest to (UWAGA!): 3,E7 według mojego kalkulatora :), czyli innymi słowy 30 milionów. Czym jest synapsa? Jak się tworzy i do czego służy? Językiem prostym i bardzo dostępnym na pytanie odpowiada ten artykuł, a językiem quasi-naukowym filmik Khan Academy. Dziecko tworzy ok. 30 milionów połączeń synaptycznych na minutę, czyli jego mózg pracuje z prędkością jaką mózg geniusza pracuje w stanie wzmożonej pracy nad jakąś niezwykle ważną ideą. Nie wykorzystanie tego potencjału byłoby, mówiąc krótko, ogromnym błędem, bo "czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał", a "czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci". Według artykułu na stronie www.egaga.pl w korze mózgowej noworodka na jeden neuron przypada 2,5 tys. synaps, u trzylatka – 15 tys. Potem ta liczba spada o połowę. Przedstawioną teorie potwierdzają również źródła naukowe, np. Cozolino, L.J.: "Neuronauka w psychoterapii", 2002, czy Grzywniak, C.: "Podstawy neurobiologii w uczeniu się u dzieci młodszych", 2011. Co więcej, udowodniono, że około 50% naszej zdolności uczenia się rozwija się do czwartego roku życia (wydłużając o rok czas podany przez egaga), kolejne 30% tej zdolności rozwija się przed ukończeniem lat ośmiu, a kiedy dziecko kończy dziesiąty rok życia większość dendrytów (nośników informacji pomiędzy neuronami), które nie wytworzyły połączeń obumiera. Ta wzmożona synaptogeneza pojawia się falami w tzw. okresach wrażliwych, lub sensytywnych, trwających od okresu prenatalnego do 20-tego roku życia, z czego złoty wiek rozwojowy kończy się około lat 12. W tym czasie dziecko chłonie wszystko, co mu podamy, dosłownie jak gąbka. Punkt widzenia metodykiZ punktu widzenia metodyki nauczania języków obcych, wiek dziecięcy również jest wiekiem jak najbardziej stworzonym, aby naukę języka rozpocząć, o ile rozpoczęta i prowadzona jest ona w sposób dostosowany do rozwoju dziecka. W poście o preferencjach poszczególnych grup wiekowych zawarłam istotne charakterystyki poszczególnych grup wraz z czynnikami, które je motywują, co możecie przeczytać o tu (charakterystyka grup) lub tu (motywacja). Gdyby tak nie było, nie powstawałaby gałąź metodyki nazywana metodyką nauczania dzieci, która skupia się typowo nad dostosowaniem metod nauczania do możliwości maluchów. Przykładem publikacji o tej tematyce, jednym z czołowych podręczników, z których korzystają studenci filologii obcych o specjalności nauczanie jest Pamuła, M.: "Metodyka nauczania języków obcych w kształceniu zintegrowanym", 2009. Dorośli często przekładają swoje założenia dotyczące nauki języka obcego na kształt nauczania dzieci. Chcą by ich pociechy mówiły pełnymi zdaniami już po trzecich zajęciach, a w wieku lat 8 czy 9 były na poziomie przynajmniej A2. Gdy tak nie jest, czują się zawiedzeni, nie rozumiejąc procesu jakim jest uczenie się dziecka w tym wieku. Świetnym materiałem, który obala najczęstsze mity o tym, jak dzieci uczą się języków obcych jest artykuł Anity Dybowskiej o tożsamym tytule w portalu Juniorowo.pl. W tym temacie polecam również obejrzenie wywiadu udzielonego DDTVN przez moją serdeczną koleżankę Kasię Dołhun. Możecie też przeczytać wywiad ze mną na blogu ChitChat & Cat Angielski Online. Też bywam celebrytą ;) Metody - czym się różnią?Obecnie na rynku ELT metod nauczania dzieci jest tak wiele, jak wiele jest szkół franczyzowych, a nawet powiedziałabym, jak wiele jest szkół językowych. Z tej prostej przyczyny, że każda z nich promuje swoją "unikalną" metodę. Czy są one rzeczywiście unikalne? Ciężko stwierdzić, każda z nich ma swoją specyfikę i różne odmienne techniki pracy, lecz zazwyczaj opiera się na tych samych, starych, dobrych sprawdzonych metodach nauczania dzieci, czyli na muzyce, polisensoryce i nauce w twórczej atmosferze wolnej od stresu, bądź też atmosferze pewnego rodzaju zabawy. Celowym moim zabiegiem jest nie zastosowanie tutaj sformułowania "nauka przez zabawę", w odniesieniu do nauczania dzieci, jako, że jestem zwolennikiem zasady, że zabawa to czas swobody i kreatywnej nudy, bardziej niż nauki, choć wiemy, że dziecko uczy się czegoś nowego w każdej sekundzie swojego życia, nawet robiąc WIELKIE NIC. Uważam, że prawdziwie genialnym jest kiedy metody i techniki pracy bazują na podejściach pedagogicznych wielkich pedagogów, takich jak Janusz Korczak, Maria Grzegorzewska, Maria Montessori, czy Celestin Freinet. Jedną z takich metod jest znana nauczycielom wychowania przedszkolnego i wczesnoszkolnego Metoda Dobrego Startu ® prof.dr. hab. Marty Bogdanowicz przeniesiona w realia nauczania języka angielskiego, dzięki wspaniałym współautorkom dr Katarzynie Bogdanowicz (córce Pani profesor) i dr Marcie Łockiewicz. Recenzję metody przedstawiam poniżej. ↓ METODA „The Good Start Method For English” - krótka recenzja :)Kiedy nauczyciel, świeżo po studiach lub z doświadczeniem w pracy szkolnej, staje przed wyzwaniem prowadzenia zajęć z grupą przedszkolaków, istnieją zazwyczaj dwa scenariusze: ucieknie z krzykiem przerażenia lub pokocha swoją pracę. :) Moim zdaniem, w obu przypadkach narzędziami klęski lub sukcesu stają się dobór technik pracy i metod, a także nasza wiedza o grupie wiekowej, którą będziemy uczyć. Przedstawiona mi „The Good Start Method For English” (GSM) – „Metoda Dobrego Startu®” we wspomaganiu rozwoju uczenia się dzieci rozpoczynających naukę języka angielskiego autorstwa prof. dr. hab. M. Bogdanowicz, dr Katarzyny M. Bogdanowicz i dr M. Łockiewicz daje mocne i silne fundamenty dla każdego nauczyciela. Podręcznik nauczycielski ze scenariuszami zajęć to dosłowna encyklopedia wiedzy metodycznej, dzięki której nauczyciel nigdy nie będzie się czuł zagubiony w gąszczu teorii i trendów dydaktycznych. Podręcznik metodyczny "The Good Start Method For English" polecam z całego serca wszystkim studentom filologii angielskiej, i nie tylko angielskiej przygotowujących się do obrony pracy licencjackiej lub magisterskiej, szczególnie w trakcie pisania pracy, bo jest dosłowne kompendium wiedzy pedagogicznej i wiedzy o rozwoju dziecka w wieku 5-6 lat. Do „The Good Start Method For English” najbardziej przekonuje mnie fakt, że jest ona przemyślana w każdym stopniu, ma podwaliny psychologiczne, pedagogiczne i empiryczne dowody skuteczności swojego podejścia. Co więcej, program nauki języka angielskiego bazuje na znanej i docenianej przez nauczycieli „Metodzie Dobrego Startu®”, więc jest niczym innym, jak naturalną kontynuacją jej założeń. Rozwijanie podstawowych funkcji poznawczych i motorycznych, połączone z wielozmysłowym nauczaniem daje dziecku możliwość holistycznego rozwoju. Umiejętności językowe w naturalny sposób łączą się z nauką o otaczającym świecie. Niezwykle ważnymi również są aspekty profilaktyczno-terapeutyczne, diagnostyczne i psychopedagogiczne „The Good Start Method For English”. Dzięki nim nie wyklucza się z zajęć językowych dzieci z zaburzeniami rozwojowymi, wręcz przeciwnie, GSM zapewnia im wsparcie korekcyjne. Ustrukturyzowana forma zajęć daje dziecku tak ważne dla wieku przedszkolnego poczucie bezpieczeństwa. Gry i zabawy językowe, praca z muzyką, rytmem i rymem, zabawa z dźwiękami i materiałem werbalnym, nie tylko rozwijają język i mowę, ale jak żadna inna metoda na rynku ELT, przygotowują do dalszej, bardziej złożonej edukacji językowej. Połączenie aktywności rozwijających motorykę małą i dużą z koordynacją wzrokowo-słuchową wykorzystuje naturalny potencjał dziecka i jego dosłowny „pęd” do wiedzy. Co więcej, niepowtarzalne materiały wizualne na pewno wyróżnią każdą placówkę wdrażającą „The Good Start Method For English”, karty z kształtami są gwarancją unikalności oraz głębokiego przetwarzania informacji językowych, a pozostałe komponenty obudowy metodycznej ułatwią nauczycielowi pracę, a dzieci zachęcą do aktywności w czasie zajęć. Dodatkowo, rodzice przedszkolaków z pewnością również będą mogli z nich skorzystać, pracując indywidualnie z dziećmi w swoich domach. #metodyka #grywalizacja Grywalizacja - współpraca czy rywalizacja?Z czym kojarzy Wam się grywalizacja? Głównie z rywalizacją i współzawodnictwem, a tymczasem wśród najpopularniejszych mechanizmów gier wykorzystywanych często w klasie są:
Umiejętność pracy w grupie jest jedną z podstawowych umiejętności życiowych, które każdy uczeń powinien posiąść zanim pójdzie do pierwszej pracy. A poza tym, w latach szkolnych daje o wiele lepsze efekty niż praca indywidualna. Dzięki współdziałaniu uczniowie, szczególnie Ci słabsi nabywają pewności siebie, uczą się komunikowania, są bardziej zmotywowani, aby uzupełniać własną wiedzę, żeby nie zawieść grupy. Wszem i wobec należy uczniom głosić, że powinni starać się jak tylko mogę na swoje wyniki, ale grać zawsze muszą do jednej bramki: ONI (wszyscy) przeciwko TOBIE!!!! PODZIAŁ Klasy NA GRUPYNie wiem na ile zwracacie na to uwagę, ale w mojej klasie grupki są już od dawna utworzone, gdybym tylko pozwoliła, te oto utworzone wcześniej grupki pracowałyby tylko ze sobą tworząc koła wzajemnej adoracji, a konflikty albo zwyczajne przepaście pomiędzy nimi tylko by się powiększały. Ale nie... W mojej klasie uczniowie pracują w mieszanych grupach, a każdorazowo zmieniam system grupowania, co by mieli ten element zaskoczenia ;) Jak to robię, oto kilka sposobów: 1. Animal sounds: przygotujcie tyle karteczek z nazwami zwierząt ile macie uczniów w klasie. W zależności od liczby grup, które chcecie stworzyć tyle przygotowujecie grup zwierząt np. krowy, konie, psy, koty. Następnie na lekcji prosicie klasę, żeby każdy wylosował jedną karteczkę, a następnie odszukał członków swojej grupy słuchając dźwięków jakie wydają, same również musząc wcielić się w zwierzaka z kartki. Wierzcie mi, nie tylko dla dzieci! ;) 2. Vocabulary matching homework: uwielbiam ten podział na grupy, a raczej najczęściej na pary. Kiedy tylko macie pracę domową polegającą na połączeniu czegoś w pary, np. wyraz i definicja, wyraz i antonim, wyraz i synonim, pytanie i odpowiedź, zdanie w stronie czynnej i biernej, wymieniać można tak wiele, koniecznie użyjcie jej następnie do tworzenia par na lekcji, choćby do ćwiczeń komunikacyjnych lub powtórki. Wystarczy tylko skopiować ćwiczenie z podręcznika lub książki, pociąć na kawałki, wrzucić kawałeki do pudełka, a następnie prosić klasę, aby każdy wylosował jedną połówkę i znalazł drugą. Ćwiczenie sprawdzi idealnie, czy praca domowa została zrobiona i czy uczniowie ją rozumieją. 3. Icicles sticks: wiecie, że patyczki do lodów, czy szpatułki laryngologiczne są nieocenione w edukacji? Pewnie wiecie. Użyć je możecie również do podziału na grupy. Każdy patyczek powinien mieć napisane imię i nazwisko jednego ucznia z klasy, następnie Ty lub uczniowie losują członków swojej grupy. Proste! 4. Flashcard jigsaw puzzles: z młodszymi grupami idealnie sprawdzają się flasze, wystarczy wybrane obrazki skopiować, pociąć w formie puzzli (kawałków musi być tyle ile uczniów), a następnie wymieszać wrzucić do worka i poprosić uczniów aby złożyli obrazki - ćwiczymy w ten sposób słownictwo z poprzednich zajęć i dzielimy klasę na grupy w celu do wykonania kolejnego zadania. 5. Little objects: kto uczestniczył kiedyś w moich warsztatach wie, że lubię malutkie przedmiociki, pamiątki z wakacji, czy dary jesieni. Będąc nad morzem zbieram muszelki, patyczki, kamyczki, będac w lesie zbieram szyszki, korę, żołędzie, a potem? Wrzucam je do worka i dzieląc klasę na grupy proszę uczniów o wylosowanie jednej rzeczy, bez wybierania, wylosowanie!!! Tym samym sposobem dzielę klasę używając uwielbianych przeze mnie kolorowych patyczków. 6 kolorów - 6 grup. 6. A deck of cards: talia kart do gry również daje niezliczone możliwości, można dzielić się na kolory (trefle, piki, kara, kiery), na figury (damy, walety, króle, asy), na cyfry (same 7, same 4, same dwójki), albo dwie duże grupy tylko - czerwone na czarne. A kto wylosuje jokera ma najlepiej, bo sam może sobie wybrać grupę. 7. Who has? Who is? Who likes?: zamiast nudnego 1,2,3,1,2,3,1,2,3 wolę często zapytać klasę o ich preferencje lub inne sprawy ich dotyczące, np. Who likes cats? Who likes dogs? Who doesn't like both? Who has got a brother? Who has ever been to France? Who ate cereal for breakfast? Who ate sandwiches for breakfast? Jedyne minus tego podziału to czasami nie równe grupy, do konkursów i quizów nie bardzo, ale do dyskusji taki podział jest jak znalazł. 8. Skittles fun: to jest ulubiony podział na grupy wszystkich moich uczniów, dużych i małych, zupełnie nie wiem dlaczego ;) ;) ;) Wystarczy przynieść na lekcję Skittlesy lub M&Msy a wszyscy się cieszą i aż chcą pracować w grupach. Hmmm... Więcej sposobów podziału na grupySposobów podziału dużej klasy na grupy jest tysiące, nasza kreatywność i nasza wyobraźnia są tu jedynym limitem. 8 sposobów, które podałam powyżej to moje ulubione, ale jeśli chcecie poznać więcej, szczególnie tych ruchowych (w myśl idei nauczania przez działanie, angażującego całe ciało i jak najwięcej zmysłów) zapraszam na moje szkolenie 2 grudnia 2017 w Częstochowie Move your brain, move your body!
|
W sieciArchiwa
Luty 2022
Kategorie
Wszystkie
|
Home |
Teacher Trainer Blog |
O mnie |
Kontakt |
Moje CV |